Po zderegulowaniu zawodu rzeczoznawcy majątkowego dostęp do niego miał być łatwiejszy. W praktyce okazuje się jednak, że zdać egzamin zawodowy wcale nie jest łatwo.
Kilka razy w roku Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa organizuje państwowy egzamin dla osób zainteresowanych wykonywaniem zawodu rzeczoznawcy majątkowego. Przeszkodą, jaką osoby te spotkają na swojej zawodowej drodze, jest część pisemna egzaminu. W tym roku egzamin kwietniowy zdało zaledwie około 24% – 27 osób ze 113 podchodzących do egzaminu przeszło do dalszego etapu. W marcu wynik ten był jeszcze gorszy. Udało się to 10 osobom ze 170 zdających. W grudniu natomiast pierwszy etap przeszło zaledwie 13% – z 220 osób tylko 13 otrzymało wynik pozytywny w pierwszym etapie.
Ministerstwo nie publikuje danych o wynikach, a informacje te pochodzą od samych zdających. Osoby te upatrują przyczyny w sposobie przygotowywania i przeprowadzania egzaminu. Opracowywaniem pytań oraz egzaminowaniem zajmują się czynni rzeczoznawcy majątkowi. Nie jest im więc na rękę, aby na rynek wchodziły kolejne osoby, ze świeżym spojrzeniem i nowymi pomysłami. Dodatkowo każde podejście do egzaminu jest płatne, i to niemało, kosztuje bowiem 900 zł. Wśród zdających dużą część zajmują osoby wykształcone, po studiach prawniczych, po budownictwie, czy geodezji, posiadające uprawnienia państwowe, wiedzę i doświadczenie. Jednak do egzaminu na rzeczoznawcę majątkowego podchodzą kilkakrotnie, czasem aż do skutku, a czasem na pewnym etapie po prostu dają sobie spokój.
Zdarza się, że cała pięcioosobowa komisja egzaminacyjna składa się z osób wykonujących zawód rzeczoznawcy. Występują oni w imieniu Państwowej Komisji Kwalifikacyjnej (PKK), która z założenia działa jako podmiot państwowy. W praktyce jednak komisję tworzą osoby prywatne, dla których każda nowa osoba na rynku stanowi konkurencję.
Rozporządzenie w sprawie nadawania uprawnień zawodowych w zakresie szacowania nieruchomości przewiduje, że pracownik ministerstwa może być obecny przy postępowaniu kwalifikacyjnym. Uczestnicy twierdzą jednak, że takich obserwatorów na egzaminach nie ma, co jest przeciwieństwem tego, co twierdzi Ministerstwo. Rzecznik Ministerstwa Szymon Huptyś, zapewnia „resort podejmuje wszelkie możliwe działania mające na celu zagwarantowanie dbałości o rzetelne i bezstronne działania w zakresie nadawania uprawnień zawodowych”.
Zdania tego nie podzielają osoby, które doświadczenie w podchodzeniu do egzaminu mają już dosyć spore. Dodatkowo wskazują, że mimo tego, że lista osób, które zdały wywieszana jest szybko, to próżno na niej szukać informacji o tym, kto ile punktów zdobył, albo na które pytania odpowiedział nieprawidłowo. Prawidłowe odpowiedzi publikuje się około dwa miesiące po ogłoszeniu wyników, co uniemożliwia odwołanie się kandydatów. Pytania przy tym są konstruowane tak, aby nie można było udzielić na nie jednoznacznej odpowiedzi.
Osoby zasiadające w PKK twierdzą, że ich zdaniem tak niska zdawalność jest wynikiem złagodzenia wymagań dla osób wykonujących ten zawód, co nastąpiło po deregulacji, która miała miejsce kilka lat temu. Osoby podchodzące do egzaminu często nie mają wykształcenia kierunkowego, a np. wyłącznie studia podyplomowe, na których zakres materiału jest okrojony.
I dobrze, bo jest to zawód nie dla idiotów zaniżających ceny operatów (niektórzy robią poniżej poziomu kosztów pozyskania materiałów, co stanowi jakiś ewenement. Może sami sobie robią wypisy i wyrysy, a ceny wymyślają z sufitu? Nieruchomość wycenianą i podobne oglądają z poziomu google maps? Masakra)
A jak można obejrzeć nieruchomość podobną, jeżeli jest to lokal mieszkalny?
Nie możesz obejrzeć wewnątrz lokalu przyjętego do porównania bo nie powiesz właścicielowi “przepraszam ale ja muszę obejrzeć Pana lokal”. Możesz natomiast obejrzeć go z zewnątrz, określisz stan techniczny budynku, stan klatki schodowej, położenie na piętrze, okna oraz to czy ma balkon czy nie. Dlatego uważaj i nie stosuj cechy “standard wykończenia lokalu”. Pozdrawiam
Nie po to człowiek tworzy cyber przestrzeń i ułatwienia dla ludzi aby jak ty latali gumiakach po nieużytkach z kartką papirusu w dłoni:)
Zdawalność egzaminu części pisemnej praktycznie oscyluje w granicach 15%, a więc w granicach 3 osób na komisję dopuszczonych do części ustnej. Komisje te nie mają najmniejszej chęci przeprowadzania egzaminu w kolejnych dniach. Po za tym na jakiej podstawie mają ludzie się odwołać skoro nie ma żadnego dokumentu ( kopi z odpowiedziami) na potwierdzenie swoich racji bo jak można przypuszczać krzyżyk krzyżykowi podobny! Po za tym trzeba to jasno i wyraźnie powiedzieć ludzie podchodzący do egzaminu na rzeczoznawcę majątkowego są dyskryminowani z racji nierównego traktowania bo np na uprawnienia z budownictwa, prawa na 3 możliwe odpowiedzi w teście jest tylko jedna prawidłowa odpowiedz, a na rzeczoznawcę aż 6 możliwych kombinacji odpowiedzi . Po za tym pytania są układane przez różne osoby zbijane kolejno w całość arkusza egzaminacyjnego, a co z tego wynika różny tok myślenia co miał na myśli autor pytania marchewkę czy może już pietruszkę !
Kiedyś rzeczoznawcy mieli średnie wyksztalcenie i te stare wygi nadal są i blokują mądrzejszym
2021 nic się nie zmieniło ,ciągle to samo Polska
A ja zdałem egzamin pisemny w pierwszym podejściu, ustny odpuściłem i podszedłem sobie po kilku miesiącach, kiedy byłem do niego przygotowany. Zdałem za pierwszym razem, nikt mnie nie dyskryminował, nikt nie był dla mnie nie miły, komisja była super, pomocna i miła. Pozdrawiam
Tak, ale na ostatnim egzaminie na 70 osób zdało 10 🙁 więc totalnie nic się nie zmieniło, pytania skonstruowane tak aby zamieszać w głowie i tyle, po prostu Polska – nic się nie zmienia