Takiego boomu mieszkaniowego po pojawieniu się pandemii nikt się nie spodziewał. Polacy w obawie o swoje zgromadzone oszczędności zaczęli inwestować w nieruchomości. Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że w porównaniu z rokiem ubiegłym ceny lokali mieszkalnych poszły w górę aż o ponad 8 proc. Natomiast porównując stawki sprzed kilku lat różnica okazuje się niebotyczna – w 2015 roku mieszkania były średnio tańsze o 45,5 procent! Wówczas dwupokojowe mieszkanie w dużym mieście kosztowało „zaledwie” 150-200 tys. złotych.
Okazuje się, że największe podwyżki zanotowano w województwie śląskim, gdzie obecnie mieszkania są droższe o 10 proc. niż w 2020 roku. Spowodowane to może być intensywnym rozwojem regionu pod względem nowych miejsc prac, a to oznacza napływ nowych mieszkańców i więcej chętnych na mieszkania. Przy dużym zainteresowaniu ceny idą w górę. Jednak nie w całej Polsce nieruchomości drożeją. Delikatny spadek pojawił się w województwie opolskim – tam nieruchomości są tańsze o 2 proc. Aktualnie rynek mieszkaniowy jest niemal podzielony na pół – 52 proc. stanowią mieszkania z rynku wtórnego, a 48 proc. z rynku pierwotnego. Wynika to z ogromnej aktywności deweloperów, którzy w całej Polsce realizują różne inwestycje mieszkaniowe.
Nie jest wykluczone, że ceny będą jeszcze rosły. W raporcie GUS podano, że w ciągu ostatniego roku lokale mieszkalne na rynku pierwotnym podrożały dokładnie o 8,6 proc., a na rynku wtórnym o 8,3 proc. Relatywnie to bardzo duży wzrost, jednak zestawiając ze sobą dane z 2015 roku okazuje się, że podwyżka w przypadku mieszkań nowych wynosi 33,5 proc. a używanych ponad 56 procent. W ciągu zaledwie 6 lat mieszkania podrożały aż dwukrotnie! Trudno uwierzyć w skalę podwyżek i możliwość pogłębienia się tej sytuacji, zwłaszcza że zarobki i możliwości finansowe Polaków nie zmieniły się tak drastycznie na przestrzeni ostatnich lat.